17.11.2015

Panellets - katalońskie ciasteczka


Panellets - katalońskie ciasteczka

Barcelona zachwyciła nas pod różnymi względami. Swym pięknem, kolorami, oryginalnością i temperamentem. Jest to jedno z tych miast, do których koniecznie musimy wrócić, bo nasycenie się  atmosferą, wszystkimi smakami i egzotyką w tak krótkim czasie jest niemożliwe. Moje serce, tradycyjnie, zostało skradzione przez targi ze świeżymi owocami, warzywami, rybami i innymi łakociami, obok których nie można przejść obojętnie. Stragany wypełnione po brzegi melonami, ananasami lub co bardziej egzotycznym mangostanem, rambutanem, guawą, marakują... Długo by tak wymieniać, ale zapewniam, że każdy z tych smaków (a przede wszystkim zapachów) zapisał się w mej pamięci i marzę tylko, by kolejny raz móc je zjeść, ot tak, zwyczajnie plastikową łyżeczką, gdzieś w okolicy Las Ramblas lub na jednym z placyków w Barri Gotic. 
Smak Barcelony dla mnie to teraz przede wszystkim owoce, ale równie mocno w pamięć zapadł inny, dużo bardziej słodki i jak dotąd nigdzie niespotkany. Smak Panellets - małych katalońskich "chlebków". Muszę przyznać, że jeśli chodzi o katalońską kuchnię byłam całkowitą ignorantką. Kojarzyła mi się głównie z owocami morza i paellą. Tymczasem ogrom wypieków z tego regionu przerósł moje najśmielsze oczekiwania, a absolutnym hitem stały się słodkości, w tym wspomniane już Panellets. Nie miałam pojęcia co to jest i z czego się je przygotowuje. Smakowały wspaniale i mimo świadomości, że słodycz ta, do najmniej kalorycznych nie należy wizyta w cukierni stała się naszym codziennym rytuałem. Po powrocie do Polski zaczęłam szukać czym Panellets są i ku naszemu zdziwieniu okazało się, że nie jest to marcepan w czystej postaci, a ziemniaki z mielonymi migdałami! Cokolwiek by to nie było, smakowało tak wybornie, że zapragnęłam ten smak powtórzyć. Domowe wyszły oczywiście mniej słodkie, tym bardziej, że cukier zastąpiłam ksylitolem, ale równie urocze. Podoba mi się w nich również to, że zostawiają dużą dowolność jeśli chodzi o smak - można go dowolnie modyfikować, obtaczać w orzechach, migdałach, kolorowych pudrach i oczywiście orzeszkach piniowych. Tak na prawdę ogranicza nas tylko wyobraźnia. Przepis powstał na bazie różnych wskazówek znalezionych w internecie oraz inwencji własnej.


300 g mielonych migdałów
150 g ksylitolu (lub drobnego cukru)
150 purée z batatów
1 jajko
1 żółtko

skórka otarta z jednej cytryny
3/4 szkl. płatków migdałowych
3 łyżeczki cynamonu
4 łyżki mielonej kawy plus trochę do obsypania

Migdały zmiksować z purée, wymieszać z ksylitolem (lub cukrem), dodać jajko i żółtko.
Podzielić na dwie części.
Do jednej z nich dodać skórkę cytrynową i cynamon, do drugiej kawę.
Wszystko dokładnie wymieszać tak, by powstała jednolita masa.


Następnie formować kuleczki lub wałeczki i obtaczać je w dowolnych dodatkach.
Do obtoczenia cynamonowych kulek użyłam płatków migdałowych, a do kawowych mielonej kawy.
Paneletts układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec około 20 minut w temperaturze 180 stopni Celsjusza.




A poniżej krótki spacer po Barcelonie...







... i jeszcze więcej Barcelony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz